Lubimy opinie z pierwszej ręki. Zobaczcie co o farbach Naturigin sądzi gość naszego bloga – Ania Pietrasik.
Zachęcona doskonałymi opiniami na temat farb Naturigin, a także ich organicznym składem, po latach stosowania wyłącznie chemicznych specyfików do koloryzacji, w końcu zdecydowałam się na wypróbowanie czegoś naturalnego.
Byłam po prostu ciekawa efektów, tym bardziej, że włosy mam – łagodnie mówiąc – dość problematyczne.
Ogólna kondycja i rodzaj włosów przed użyciem farby Naturigin
Moje włosy są z natury bardzo suche, mocno porowate, z tendencją do puszenia się. Na dodatek są też niezwykle gęste i grube. Tak więc gdy tylko lekko się napuszą (szczególnie pod wpływem wilgoci), wyglądam jak owca przed strzyżeniem. Dosłownie.
Dlatego właśnie stwierdziłam, że zupełnie odstawiam chemię i stawiam na naturę. Od razu tutaj zaznaczam, że nie spodziewałam się cudu po pierwszym farbowaniu. Mam świadomość tego, że o włosy suche należy dbać ciągle, a poprawa ogólnej kondycji wymaga regularnej, intensywnej pielęgnacji. Chwila zaniedbania i wracamy do punktu wyjścia.
Aha, muszę jeszcze wspomnieć o kolorze wyjściowym moich włosów. Były to odcienie rudości z tu i ówdzie jaśniejszymi refleksami. Po 8 latach farbowania na rudo, poczułam chęć zainicjowania jakichś zmian. Wybrałam więc farbę Naturigin Light Ash Blonde 8.1, by stonować trochę ten intensywny kolor i powoli zacząć proces jego rozjaśniania.
Farba Naturigin – wrażenia i efekty
Po otwarciu opakowania farby Naturigin okazało się, że cały zestaw wygląda dokładnie tak, jak w przypadku znanych mi dobrze farb chemicznych. Krem koloryzujący, aktywator, odżywka i rękawiczki. Przeskanowałam wzrokiem ulotkę – samo farbowanie również miało przebiec identycznie. Super! Nie trzeba uczyć się nowych trików.
Nie obyło się jednak bez trzech niespodzianek. Dwóch pozytywnych i jednej… nieco mniej, ale do zaakceptowania.
Po pierwsze farba Naturigin ma superprzyjemny zapach. W porównaniu do amoniakowych odpowiedników – wprost nieziemski. Od razu czuć, że chemii tutaj nie ma.
Po drugie, konsystencja – farba Naturigin jest nieco rzadsza, mniej pieniąca się. To również oznaka, że nie dodano sztucznych substancji.
Po trzecie, włosy podczas mycia – hmn… strasznie sztywne, sprawiające wrażenie sklejonych. To to niezbyt przyjemne zaskoczenie. Nie mam pojęcia skąd ten efekt. Lekką poprawę odczułam po zastosowaniu odżywki. Włosy na mokro w dalszym ciągu jednak bardzo ciężko było rozczesać.
Pozostawiłam je więc do naturalnego wyschnięcia i… okazało się, że wróciły do normalnego stanu. Ba, mało tego! Okazały się dość miękkie w dotyku i naprawdę pięknie pachnące.
A efekt zdecydowanie przerósł moje oczekiwania. Farbując rude włosy na popielaty blond nie przypuszczałam, że zmiana będzie tak znacząca. Mysie odrosty stały się jaśniejsze, a intensywna miedź uległa naturalnemu stonowaniu, lekko zlewając się z jasnymi pasmami. I to wszystko wyłącznie za sprawą naturalnych składników! Niesamowite.
Jeżeli miałabym ocenić farbę Naturigin, dałabym jej 4,5 punktu na 5 możliwych. Połówkę odejmuję za uczucie sztywności i trudności w rozczesywaniu na mokro tuż po koloryzacji. Reszta to same plusy – zapach, konsystencja, skład, no i rewelacyjne rezultaty.
1 komentarz
Farba Naturigin Light Ash Blonde 8.1. Super farba!! Miałam nieudane farbowanie u fryzjera z ciemnych włosów na jasne. Efekt mizerny jak na salon fryzjerski. Masakryczne ciemne odrosty, sporo siwych tylko połowa włosa wyszła jasna. Miało być sombre czy ombre a wyszedł bałagan. Kupiłam farbę i farbowałam całość sama. Efekt super! Wszystkie włosy pokryte, piekny karmel od nasady / moje były ciemne/, włosy miękkie, piękny kolor. Wszystko za 73zł a nie 700zł. POLECAM